Odpaliłem auto, wszystko wyglądało normalnie, lecz po przejechaniu ok 1km, silnik zaczął dziwnie pracować na wolnych obrotach, głośniej i tak twardo, jak stara taksówka
. Ruszając ze świateł, poczułem delikatne szarpnięcie, ale myślę sobie, że pewnie jakoś mi noga ze sprzęgła opadła i dlatego tak dziwnie ruszył. Na desce nic się nie zapaliło. Ale jadąc dalej na 2 biegu, powoli w korku, poczułem delikatne szarpanie, przerwy w pracy, jakby brakowało mu paliwa, (to było na prawdę delikatne, nie, że głowa mi latała od kierownicy po zagłówek). Ale jednak było odczuwalne. Zrobiłem sobie trochę miejsca przed sobą, i na 2 biegu pedał w podłogę, tak do 4 tyś/obr. I po sprawie. (zero dymu).Dodam, że dzień wcześniej postawiłem samochód po długiej jeździe, 600km, bez gaszenia i dość szybka jazda nocą.
W dzień w którym mi się to stało też zrobiłem 350km i nic, wszystko ok.
W sumie od tego zdarzenia to będzie już z 1000km, i w ogóle nic się nie dzieje.
Nigdy wcześniej nie miałem czegoś podobnego, autko już po gwarancji, przebieg 65000km, S2 Kombi, 2.0 TDI 170KM, CR.
Czy możliwe, że jakiś paproch, dostał się chwilowo do zasilana paliwa?
Czy ktoś z Was miał coś podobnego?
Nie wiem, czy jechać podłączyć go do kompa? Czy jak nic się nie dzieje jeździć dalej?
Z góry dzięki za odpowiedź.
Będę lepiej spał .
